Czarny Diament tnie oceany
Czarny Diament ruszył w świat w 1979 roku. Wcześniej trzeba go było zbudować, i to w czasach, i warunkach, kiedy dowolna dokumentacja budowy jachtu musiała zaczynać się od słów "ukradnij dwa arkusze sklejki". Problemów i trudności nie rozwiązywało się pieniędzmi, ale sprytem, załatwianiem, dojściami. I wyjątkowym uporem. W ten sposób na morze trafiali najzawsiętsi, ci, którzy mogli i chcieli poświęcić najwięcej, by zrealizować młodzieńcze marzenia. Jerzy Radomski na pewno taki był.
O tym, jak bardzo - i jak bardzo polska kreatywność pomagała wychodzić z niezliczonych opałów - dowiecie się już z książki. Realia żeglugi lat 80 - i aż do XXI wieku, beztroska, a czasem dramatyczna włóczęga po świecie, wolność, o którą trudno gdzie indziej. Do tego masa zdjęć, pozwalających przeżywać przygody wraz z autorem.
Właśnie. Autor jest świetnym żeglarzem, literatem trochę mniej, a wcisnąć 36 lat włóczęgi w jedną książkę nie jest łatwym zadaniem. Dostajemy zbiór powiązanych ze sobą opowieści, z humorem i realistycznych - taki skrótowy dziennik podróży. Przeniesie nas w czasie i przestrzeni, a że forma nie będzie omawiana na maturze - nie szkodzi. Grunt, że jest autentycznie.
Czarny Diament zimuje w Pucku, a jego kapitan - właśnie, czy czekają nas opisy kolejnych przygód? Trzymajmy kciuki.
- Jerzy Radomski, "Czarny Diament tnie oceany"
- Wydawnictwo Bernardinum
- 348 stron 205x160 mm
- oprawa miękka