Przeżycie w zimnej wodzie - cz. II
Pierwsza część: bezpośrednia odpowiedź organizmu na wpadnięcie do zimnej wody - znajduje się pod tym adresem: https://captainjack.pl/artykul/przezycie-w-zimnej-wodzie-cz-i . Zapraszam do przeczytania przed rozpoczęciem lektury części drugiej.
Zastrzeżenie: ten tekst nie jest oficjalnym ani nieoficjalnym tłumaczeniem - wnioski z dokumentu MSC.1/Circ.1185/Rev.1 staram się dostosować do okoliczności spotykanych w żeglarstwie.
Pierwsza część omawiała reakcję bezpośrednią organizmu, w tym walkę o utrzymanie się na powierzchni, zaczerpnięcie oddechu, przezwyciężenie skurczu mięśni oddechowych itd. Przyjrzyjmy się teraz co się dzieje z organizmem w kolejnych stadiach:
Efekty krótkoterminowe:
Zaraz, gdy zakończy się faza bezpośredniej odpowiedzi organizmu, zaczynają się wychładzać mięśnie leżące tuż pod skórą (oraz sterujące nimi nerwy). Szczególnie dotyczy to odcinków dystalnych, czyli rąk i nóg. Możliwości pływania będą mocno upośledzone (pływanie przyczynia się do wychłodzenia organizmu w każdych okolicznościach). Z tego wynika, że:
- należy wykonać te akcje, które wymagają silnego uchwytu lub precyzji: poprawienie odzieży czy kamizelki, wyjęcie gwizdka, włączenie światełka - później możemy nie być w stanie z powodu słabej kontroli nad dłońmi
- nie należy próbować pływać, chyba, że jesteśmy w stanie dopłynąć do sąsiedniego rozbitka, pobliskiego (bardzo) brzegu, jednostki, pływającego obiektu na który możemy się wspiąć lub co najmniej go chwycić
Przede wszystkim należy zachować spokój i rozważyć dostępne opcje. Biorąc pod uwagę, że pływać będziemy znacznie, znacznie gorzej, niż normalnie - czy jesteśmy w stanie osiągnąć cel? Jeżeli nie, pozostaje zachować tyle ciepła, ile jesteśmy w stanie i czekać na ratunek.
Dygresja nie ujęta w zaleceniach, ale być może przydatna: organizm jest w stanie czerpać energię z przetwarzania różnych surowców energetycznych: fosforanów (ATP, ADP, fosforokreatyny), glukozy spalanej beztlenowo i tlenowo oraz tłuszczu. Problemem są zasoby tych substancji i procesy, które pozwalają wykorzystać zawartą w nich energię. Zasoby fosforanów wystarczą najwyżej na kilka sekund, zasoby glukozy - na kilka minut. Zwłaszcza, gdy wykonujemy duży wysiłek, gwałtowne ruchy, próbujemy utrzymać się na powierzchni, pływać itd. Potem teoretycznie organizm mógłby sięgnąć po tłuszcze - jednak proces ich zużywania wymaga odpowiednio rozgrzanych mięśni, sprawnego przepływu krwi dostarczającej tlenu, enzymów działających w optymalnej temperaturze. Czyli właśnie w warunkach, jakich nie mamy. Gdy wyczerpiemy "podręczne" zapasy glukozy, organizm będzie skazany na walkę o każdą kalorię i mimo sporych zgromadzonych zapasów energii nie zdoła z nich odpowiednio szybko skorzystać. Trzeba bardzo rozsądnie dysponować tym, co nam zostało.
Wróćmy do dokumentu:
Długookresowe skutki zanurzenia w wodzie:
Obejmują one spadek temperatury ciała, w tym krytycznych organów jak serce, płuca, mózg do poziomu hipotermii. Prędkość spadania zależy od bardzo wielu czynników, w tym ubrania, jakie mamy na sobie, psychiki, naszego obycia się z wodą (np. przyzwyczajenia do pływania w chłodnej wodzie). Temperatura będzie spadać wolniej, gdy:
- mamy na sobie wiele warstw ubrania, w tym ochronę głowy - najlepiej pod zewnętrzną warstwą wodoodporną, np. kombinezonu ratunkowego.
- zachowujemy się spokojnie i nie wykonujemy zbędnych ruchów - bardzo w tym pomoże kamizelka ratunkowa
Warto uwzględnić, że hipotermia poprzedzona będzie drgawkami (mięśnie spróbują wygenerować dodatkowe ciepło), a następnie zobojętnieniem, po którym następuje utrata przytomności. Stąd dużą rolę odgrywa psychika i odpowiednie zachowania zmuszające układ nerwowy do pracy.
Komentarz do tekstu IMO:
W sieci krąży wiele tabel przeżycia i krzywych hipotermii. Ciekawy jest wykres czasu utrzymania temperatury u nurków w zależności od grubości pianki neoprenowej (czyli bardzo dobrego izolatora). Wiele tabel - zamieszczanych w sieci, ale nawet w podręcznikach żeglarskich - ląduje bez komentarza, że chodzi o człowieka bez ubrania. Jakiekolwiek warstwy ubrania zdecydowanie przedłużają czas przeżycia. Jeżeli żeglujemy po zimnych wodach i ubrani jesteśmy odpowiednio do sposobu pływania - w bieliznę termiczną, ocieplacz polarowy, sztormiak, czapkę, rękawice, kalosze - o ile tylko coś utrzyma nas na powierzchni wody, możemy liczyć na znacznie więcej, niż wynika z tabeli hipotermii.
(na marginesie można też wspomnieć, że pierwsze systematyczne badania nad hipotermią niemieccy lekarze prowadzili w niemieckich obozach koncentracyjnych na więźniach - chcąc opracować sposoby ochrony niemieckich marynarzy i lotników. Wielu więźniów w ten sposób zamordowano.)
Wróćmy do dokumentu:
Faza ratowania
Wbrew pozorom istotny procent ofiar pojawia się, gdy ratunek jest na wyciągnięcie ręki, lub tuż po uratowaniu. Wśród przyczyn są:
- sposób, w jaki rozbitek jest ratowany
- zbyt szybkie rozluźnienie się
- utrata pływalności - akcje takie, jak machanie i gwałtowne ruchy mogą uwolnić powietrze uwięzione pod naszą odzieżą. Stąd kluczowa jest kamizelka ratunkowa
A z tego z kolei wynika, że:
- należy wciąż zachować spokój w wodzie, użyć gwizdka lub innych urządzeń dla przyciągnięcia uwagi, ale unikać gwałtownych ruchów, jeżeli nie mamy na sobie poprawnie założonej kamizelki gwarantującej pływalność
- akcja ratownicza powinna być prowadzona umiejętnie (o tym w kolejnych częściach)
- należy utrzymać determinację przeżycia i nie relaksować się zbyt szybko - nawet po wydostaniu się na jednostkę niosącą pomoc
Czynności przed opuszczeniem jednostki
Jeżeli mamy możliwość przygotować się do opuszczenia jednostki (co powinniśmy robić w ostateczności, głównym założeniem jest, że nasz statek/jacht jest najlepszym środkiem ratunkowym), będziemy mieli mało czasu na przygotowanie i zrealizowanie planu. Dlatego warto przemyśleć kolejność postępowania i do niej się przygotować - chociażby gromadząc odpowiednie ubrania i przedmioty w wybranej szafce, by ich potem nie szukać.
- upewnić się, że posiadane przez nas urządzenia do alarmowania zostały uruchomione
- jeżeli możliwe, trzymać radioboję epirb przy sobie
- nałożyć na siebie tyle warstw odzieży, ile to możliwe, pamiętając o ochronie głowy, szyi i dłoni. Pamiętać o ochronie stóp. Zewnętrzna warstwa powinna być tak nieprzepuszczalna dla wody, jak to możliwe. Ubranie zapiąć/zaciągnąć rzepy, by utrudnić wodzie penetrację
- jeżeli mamy morskie ubranie ratunkowe, zakładamy je na ciepłą odzież
- założyć kamizelkę wypornościową i poprawnie ją zamocować. W zimnej wodzie szybko stracimy możliwość wykonywania jakichkolwiek czynności palcami. Jeżeli kamizelka ma szelkę kroczną czy inne przewidziane w tym celu paski, zamocować i zaciągnąć. W wodzie może nie być takiej możliwości. Jeżeli jest to kamizelka automatyczna, uruchomić ją po wyjściu z wnętrza, ale przed wejściem do wody.
- jeżeli czas pozwala, wypić dużo płynów - najlepsze są ciepłe słodzone napoje. Unikać alkoholu - drastycznie obniży nasze szanse przeżycia. Jeżeli możliwe, wziąć dodatkową wodę pitną.
- przed opuszczeniem statku albo zaraz po wejściu do tratwy - przyjąć tabletki przeciw chorobie morskiej
- unikać wejścia do wody, o ile to możliwe. Jeżeli trzeba - wejść do wody unikając skakania.
(możemy pominąć dyskusję nt. skakania z wysokiej burty, gdyż taka na jachtach raczej się nie zdarza)
Jako, że kwestia przeżycia na tratwie lub łodzi ratunkowej wykracza poza temat cyklu, wrócę do tematu w przyszłości. Warto zobaczyć, co dokument IMO zaleca, gdy jednak znajdziemy się w wodzie:
- w wodzie tracimy ciepło znacznie szybciej, niż na powietrzu. Dlatego zawsze lepiej pozostać na powietrzu, choćby odczucia były inne. Lepiej zostać półzanurzonym, niż zanurzonym
- gdy odzyskamy kontrolę nad swoim położeniem i oddechem, powinniśmy:
- zorientować się w przestrzeni i zlokalizować swój jacht, tratwę, innych rozbitków czy inne pływające obiekty. Jeżeli nie przygotowaliśmy się wcześniej do wpadnięcia do wody, jak najszybciej powinniśmy zapiąć ubranie, dociągnąć paski kamizelki itd. Doświadczymy drżenia i drętwienia - to naturalna odpowiedź organizmu i jeszcze nie jest zagrożeniem, ale musimy dokończyć niezbędnych czynności póki możemy używać rąk
- nie próbuj pływać, chyba, że możesz dosięgnąć innych rozbitków, bliskiego brzegu, łodzi lub innych obiektów pływających. Jeżeli nie - zachowuj spokój i chroń ciepło.
- jeżeli płyniesz, płyń na plecach, używając nóg. Użycie rąk to utrata wielkich ilości ciepła. Ręce najlepiej złożyć na piersi, by chronić ciepło.
- jeżeli chcesz osiągnąć pływaniem dryfujący cel, płyń z wiatrem, a nie prosto na obiekt, tak, by obiekt zdryfował na Ciebie.
- pozycja ciała jest krytyczna dla zachowania ciepła. Staraj się unosić na wodzie, nogi złożone razem, łokcie przy boku, ręce złożone na piersi. Bardzo w utrzymaniu takiej pozycji pomaga kamizelka ratunkowa.
- jeżeli masz kamizelkę z kapturem, załóż kaptur
- w trudnych warunkach nogi działają jak dryfkotwa, układając Cię głową w dół fali. Trzeba w takiej sytuacji chronić swoje drogi oddechowe przed zalaniem, starając się ustawić bokiem do fali.
- połącz się z innymi rozbitkami (linką) - łatwiej znaleźć grupę osób, niż pojedynczego rozbitka
- wola przeżycia jest kluczowa - nadzieja na ratunek, pozytywne myślenie i walka o utrzymanie się może zwielokrotnić czas przeżycia na wodzie
W kolejnym odcinku - postępowanie po wyratowaniu rozbitka. Zanim jednak, warto zastanowić się nad często dyskutowaną sprawą pływania czy poruszania się w wodzie (choćby nawet, gdybyśmy byli wyposażeni w płetwy). Oczywiście płetwy lepiej mieć, niż nie mieć, nie ma jednak na rynku w obecnej chwili modelu, który można by bezproblemowo nosić ze sobą przy codziennych czynnościach na jachcie. Co więcej, jak IMO wielokrotnie stwierdza, w wodzie wielkim problemem będzie dociągnięcie pasków kamizelki czy wydostanie gwizdka z kieszonki - a co dopiero troczenie płetw.
Czy możliwe jest dogonienie uciekającego jachtu? Niezłym wynikiem dla niesportowca jest przepłynięcie 1700 metrów w 45 minut w basenie. Co przekłada się na prędkość 1,2 węzła. Nawet dryfujący jacht to 2-3 węzły przy wietrze 3-4 B. Oczywiście prędkość chwilowa może być większa, ale jeżeli nie ćwiczymy pływania typu "open water", nasze szanse są wyjątkowo niewielkie - a energia skończy się bardzo szybko. W dodatku pływanie utrudni nam ubranie, którego w żadnym wypadku nie powinniśmy się pozbywać.
Dokumenty IMO (i nie tylko) wywodzą się z wieloletnich analiz wypadków na wodzie, katastrof, konfrontowane są z wiedzą medyczną i fizjologiczną. Bezpieczniej jest ich nie "ulepszać".
Na zakończenie film nakręcony przez brytyjski RNLI - ochotniczą służbę ratowniczą - o zachowaniu po wpadnięciu do wody. Chciałbym, by nasze urzędy morskie, dysponujące miliardowymi budżetami, były w stanie szerzyć wiedzę na podobnym poziomie...